Śniłam, że oglądałam z góry miasta rozłożone w dolinach i na górskich zboczach. Z tej perspektywy widać było wyraźnie, że te miasta to ścięte pnie ogromnych niegdyś drzew, zapewne gigantycznych sekwoi i miłorzębów (...) Podekscytowana próbowałam obliczyć ich wysokość, posługując się prostym równaniem, które zapamiętałam ze szkoły:
A x D = C x B
Jeżeli A będzie powierzchnią przekroju drzewa, B - jego wysokością, C - powierzchnią miasta, natomiast D - poszukiwaną wysokością miasta-drzewa, to założywszy, że przeciętne drzewo ma, powiedzmy, 1m2 powierzchni przekroju u podstawy i wysokość góra 30m, miasto zaś, niech ma 10 0000 m2 - to daje nam wynik 300 km. Drzewo musiałoby mieć trzysta kilometrów wysokości. Obawiam się, że ta senna arytmetyka nie może być brana poważnie.
/O.Tokarczuk 'Bieguni'/
lubię :)
ReplyDelete